Liturgia Słowa 5 niedzieli Wielkanocy:
Dz 9,26-31 Ps 22 1 J
3,18-24 J 15,1-8
Zaczęliśmy
miesiąc maj, miesiąc w szczególny sposób poświęcony Maryi. Wyraża to między
innymi śpiew Litanii Loretańskiej, w której kontemplując różne cechy Maryi i Jej
postawy, staramy się odnieść je do siebie i upodobniać się do Niej, Pierwszej
Uczennicy Pana. Także dzisiaj jest 3 maj, Święto Konstytucji. Dzisiaj jest
dzień, gdy każdy powinien pomodlić się w intencji Ojczyzny, za rządzących, w
intencji wyborów oraz wszystkich Polaków.
Pierwsza
wspólnota chrześcijańska zachowała się wobec Szawła z dystansem. Czytamy: „Kiedy Szaweł przybył do Jerozolimy, próbował
przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest
uczniem” (Dz 9,26). Nic dziwnego, to naturalne. Szaweł przecież był
prześladowcą chrześcijan. Był człowiekiem podejrzanym, o dziwnej reputacji.
Pierwsi chrześcijanie, którzy jednak byli tak blisko Apostołów, którzy pamiętali
Jezusa, Jego naukę postępują dzisiaj jednak ciut przewrotnie. Wcale nie byli
tacy święci. Ocenianie, brak zaufania, strach przed Szawłem, niewiara w
szczerość nawrócenia. Dziś to chyba tak samo mocno dotyka serc każdego.
Ocenianie, strach przed wejściem w relację w kimś drugim. Bo często stawiamy
bariery, mury obronne. Łatwo się nam usprawiedliwiać, by obronić swoją tezę czy
postawę. Myślę, że Jezus by na pewno wyszedł ku Szawłowi, gdyby tam był osobiście.
Przełamuje się
jednak ze wspólnoty Barnaba, który „przygarnął
go i zaprowadził do Apostołów” (Dz 9,27a). Barnaba postępuje po chrześcijańsku.
Można powiedzieć, ze to Barnaba zawstydza chrześcijan. Pokazuje mu od razu to
co najlepsze i najcenniejsze. Jakie ryzyko podjął Barnaba. Gdyby nie wierzył w
nawrócenie Szawła, gdyby nie ufał Duchowi Świętemu, pewnie by tego nie zrobił.
Bo gdyby Szaweł się nie nawrócił, gdyby był tajniakiem, to teraz miałby niesamowitą
szansę porwać i zabić Apostołów, którzy teraz dbają o misje Jezusa. Barnaba zawstydza.
A Szaweł: „Dzięki temu przebywał z nimi w
Jerozolimie” (Dz 9,28), doświadczając prawdziwego Kościoła i wspólnoty
wiary. Czasami nas zawstydza ktoś wierzący, mimo, że sami jesteśmy wierzący. I
za to chwała Panu! Bo to są przykłady wiary dla nas, które maja nas boleć, że
sami tacy nie jesteśmy a jednocześnie motywować do tego, aby w pełni żyć Słowem
Jezusa.
Osobiście,
często mnie szokują ludzie wierzący, zawstydzając swoją wiarą. Modlą się na
różańcu, czytają Pismo Święte w autobusie, gromadząc się w różnych ruchach i
wspólnotach, podejmując różne akcje. Zawstydzają mnie zwykli ludzie, matki,
ojcowie, dzieci, starsi, którzy mówią i praktykują swoją wiarę tak zwyczajnie,
bez splendorów, autografów i fleszów, ale w ciszy domów i świątyń, często nie
zauważeni. Tacy ludzie mimo, że nie studiowali teologii, to rozumieją to, co
pisał św. Jan: „Przykazanie zaś Jego jest
takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się
wzajemnie tak, jak nam nakazał” (1 J 3,23). Wszystkich nas obowiązuje
przykazanie wiary. Wiara to trwania przy Bogu gdy dobrze jest i źle; to
rozmawianie z Nim, a nawet milczenie; to radości i porażki, ale zawsze z Nim. Św.
Jan doskonale to rozumiał. Sam widział wspólnoty chrześcijańskie próbujące
wierzyć, walczące o wiarę. I dzisiaj Jan motywuje, aby walczyć o swoją wiarę.
Walczyć na serio. Walczyć otwartym sercem i konkretami życia, bez mierzenia
czasu Bogu, radością i uśmiechem wśród ludzi, codzienną modlitwą, wiernością
przykazaniom.
Bóg o nas
walczy, czemu Jemu nie pomóc w tej walce? Jan przypomina: „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 J
3,18). Miłość to konkret. Wzór mamy w Bogu. Mógł nas pouczać o swojej miłości,
a nam ją pokazał – oddanie Syna za nas, śmierć na krzyżu, zmartwychwstanie,
niebo. A ciekawe co my dzisiaj możemy pokazać Jemu? Wiara i miłość to konkret.
Konkret, a nie bajdurzenie, ciekawostki oraz ciepło miłe słówka. Jesteśmy
rewelacyjni w ciepłych słówkach, deklaracjach, zamiarach, po prostu w
teoretyzowaniu. Jeżeli chcemy coś zmienić, cokolwiek, to musi to być konkret.
Może mały, może średni lub wielki, ale konkret. Konkret nas i w nas. Zmiana
zawsze dotyczy konkretów, a nie utopi. Chrześcijaństwo nie dopasowuje się do świata, ale
się wyróżnia! Panie, proszę Cię o mocną i silną wiarę,
o konkrety w moim życiu!
Wszystkim
dobrze jest znana Jezusowa alegoria o winnym krzewie. Jezus używając jej chce
nam pokazać jak mocno jesteśmy zżyci z Nim i sami z sobą. Jezus mówi: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”
(J 13,5a). Jezus jest centrum z którego cała reszta bierze życie. Połączeni
jesteśmy z głównym pniem, którym jest Jezus. To Jezus udziela nam życia, daje
nam wszystko, aby być pięknym owocem. Wszystko! Nawet to, co w naszych oczach
jest trudne i niezrozumiałe, nawet to, co nas czasami boli. Ale to jest
Jezusowe. I jesteśmy połączeni między sobą. Jesteśmy na równi ze sobą, na równi przed Nim.
I z tego wynika fakt wzajemnego szacunku i troski o siebie nawzajem. Bo skoro
we mnie jest Jezus i w drugim człowieku jest ten sam Jezus, to skąd się biorą
wojny, kłótnie, nienawiść, zazdrość, wszelkie zło? Przecież w nas jest ten sam
Jezus. A my mimo to potrafimy się kąsać między sobą, docinać sobie, rozpamiętywać
spory, podjudzać siebie, potrafimy walczyć o skrawek i ułudę wolności, a
pomijać najważniejsze kwestie życia. Jezus uczy dzisiaj, że to nie tędy droga…
Jezus mówi: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was”
(J 15,4a). Greckie menein oznacza
głęboką zażyłość z Jezusem, wręcz jedność. Tylko z takiej relacji, będącej jednością
z Jezusem możliwe jest zrealizowanie dalszych słów Jezusa: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi
owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5b). Ale ten
owoc wiary i życia nie jest dla nas. Jezus mówi: „Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i
staniecie się moimi uczniami” (J 15,8). Owoc naszego życia nie ma służyć
nam, lecz Ojcu. Ludzie patrząc na nas, powinni w nas widzieć Boga, a nie złego.
Powinni widzieć, bo jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Chyba w
nas mało widać Jezusa. Chyba w nas jest mało Jego, a nas za dużo. Gdybyśmy byli
pięknymi owocami, kuszącymi oko i serce, to ludzie więcej pragnęliby Jezusa. Nie
ma co się zniechęcać. Jezus chce nas ożywiać swoim życiem. Panie, działaj w nas
i przez nas! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Radości ze
Zmartwychwstania! +
Jeśli chcesz,
to przeczytaj komentarz sprzed 3 lat: