30 niedziela zwykła – wolność

on

Liturgia Słowa 30 niedzieli zwykłej:

Jr 31,7-9 Ps 126 Hbr 5,1-6 Mk 10,46-52

Dzisiaj Kościół rozpoczyna Tydzień Modlitwa za Misje Święte. Wielu misjonarzy poświęca wiele sił i siebie, żeby nieść Ewangelię każdemu człowiekowi. Mamy misjonarzy świeckich, zakonnych, duchownych. Wszystkich ich polecajmy w tym tygodniu w naszych modlitwach.

Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli skupia nas wobec osoby Bartymeusza. „Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze” (Mk 10,46). Jerycho to miasto leżące w depresji (-230 m pod poziomem morza). Jezus wspina się ku Jerozolimie, z nizin i dna ludzkiego życia. Idzie do Jerozolimy, która leży wyżej (740 m. nad poziomem morza). Różnica między nimi to 27 km i blisko 1000 m wysokości, droga jest więc stroma i ciężka. Jerycho to miasto symbol. Symbol upadku moralnego, duchowego i społecznego. I tu spotykamy Bartymeusza. Wiele lat siedział przy bramie Jerycha. Przez wielu ludzi mijany, nikt się nim nie zainteresował. Dodatkowo św. Marek dodaje, że miał ojca, Tymeusza. Bartymeusz to z hebrajskiego syn Tymeusza. Jego imię więc nie jest nam znane. Ale imię Ojca, Tymeusz to możemy przetłumaczyć, jako ceniony, szanowany. Dziwne, że Bartymeusz miał tak szanowanego ojca, a sam był tak wzgardzony, pominięty przez ludzi. Jak wiele ludzi czuje się podobnie, pomijanych w życiu, bez zainteresowania od nikogo, nawet od swojej rodziny. To ogromne rany, które wpychają nas w dno życia, spychają na margines życiowy, także psychicznie.

Wtedy pojawia się Jezus. „Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,47). W grece użyto tu czasownika krazein – wołać, krzyczeć, ale równocześnie oznajmiać. Drugie znaczenie tego słowa to wykrzyknąć odruchowo, spontanicznie. Możliwe, że spontanicznie Bartymeusz wykrzyknął, żeby coś w jego życiu się zmieniło. Nie wiemy ile razy próbował wcześniej, aby coś w jego życiu się zmieniło, wiemy natomiast, że ostatecznie do niczego to go nie doprowadziło. Dalej jego życie wyglądało tak samo. W końcu postanowił wykrzyczeć do Jezusa, w wyniku czego dokonuje się rozmowa z Jezusem.

Na końcu „Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10,52). Raną Bartymeusza mogło być przeznaczenie kroczenia drogą wyznaczoną przez swojego ojca. Jezus przywrócił mu patrzenie, żeby mógł widzieć po swojemu. Czasami pozwalamy, żeby ktoś kierował naszym życiem, zabił w nas nasze marzenia i plany. Jezus przywraca mu wolność, w decyzjach, w kroczeniu swoją drogą, ale jednocześnie w swoich marzeniach i w godności. Jezus zachęca nas do odkrycia siebie, popatrzenie w głąb swojego serca i realizacja swoich planów i marzeń. Jeżeli będą zgodne z wolą Bożą, to Bóg nam na nie pobłogosławi. Z każdą jednak raną, jaką odkrywamy w głębi serca, mamy możliwość, żeby oddać je Jezusowi, aby je uzdrowił. Panie, pomóż mi przejrzeć, aby zobaczyć kim jestem! Uzdrów rany mojego serca! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *