23 niedziela zwykła – przyszłość w Jezusie

on

Liturgia Słowa 23 niedzieli zwykłej:

Iz 35, 4-7a Ps 146 Jk 2,1-5 Mk 7,31-37

Przed nami, bo już za tydzień, beatyfikacja wielkich postaci służebnicy Bożej Matki Czackiej oraz sługi Bożego ks. kard. Wyszyńskiego. Warto w codziennej modlitwie polecać się ich opiece, prosić, o łaskę świętości dla każdego osobiście.

Dzisiejsza Ewangelia stawia przed nami Jezusa, który wcześniej posprzeczał się z faryzeuszami, że nie liczy się rytualizm w wierze, ale szczere serce. Z Jezusem dziś udajemy się w krainę pogańską: „opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu” (Mk 7,31). Kraina zajęta przez okupantów, nie tylko ekonomicznie, ale również religijnie. Ale w tych ludziach, mimo narzuconego jarzma, jest przytłumiona chęć spotkania z Bogiem. Symbolizuje ich głuchoniemy, bohater dzisiejszej Ewangelii. Do Jezusa „Przyprowadzili głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę” (Mk 7,32). W j. greckim użyto tutaj mogilalon, tzn. ledwo mówiący, bełkocący.

Ten człowiek wg Żydów nie mógł więc ani przestrzegać Prawa – bo go nie usłyszał, ani go wypełniać – bo nikomu nie mógł go głosić. On nie miał przed sobą świetlanej przyszłości. Na dodatek jego codzienność też nie była kolorowa przez multum ograniczeń: wtedy nie było jeszcze przecież migowego. To obraz dzisiejszych chrześcijan, zapominających o tym kim są i do czego są wezwani. Trochę głuchawych na Słowo Boże, trochę markotnych w głoszeniu Słowa, trochę narzekających na swój los i wiarę, i nie widzących świetlanej przyszłości. Świat w swojej manipulacji dziś tak bardzo pluje na wierzących, tak krzyczy, że chce ich przekrzyczeć. Wielu chrześcijan jest dokładnie takich samych – zakrzyczanych przez ludzi, bojących się przyznać do Ewangelii, do Jezusa, przybitych smutkiem i ciężarem codziennych zajęć. Jak z tego wyjść? Bo przecież chrześcijaństwo to coś więcej, a nie szary kąt świata.

Trzeba nam tego samego, co Jezus uczynił dziś. „On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego:Effatha”, to znaczy: Otwórz się” (Mk 7,33-34). Trzeba nam mocy Jezusa, która leczy, wyzwala. Nie ma innej drogi. My nie świecimy swoim światłem, ale światłem Jezusa. Nie mamy w sobie jakieś mocy, ale korzystamy z mocy Jezusa. Jezus ma moc, bo jest Bogiem. „Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić” (Mk 7,36). Kluczem jest Jezus. Bez Niego nie damy rady. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym szybciej będziemy wolni i zdrowi. Panie Jezu w Twojej mocy i sile chce kroczyć w wolności. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *