13 niedziela zwykła – niełatwa droga ucznia

on

Liturgia Słowa 13 niedzieli zwykłej:

2 Krl 4,8-11.14-16a Ps 89 Rz 6,3-4,8.11 Mt 10,37-42

Rozpoczyna się już za kilka dni miesiąc lipiec. W tradycji jest to miesiąc poświęcony Litanii do Krwi Pańskiej. To w swojej Krwi Jezus nas obmył i przelał Ją dla naszego zbawienia. Odmawianie jej jest zatem dla nas wyrazem wdzięczności za odkupienie. Ale jest także metodą w osobistej walce ze złem i grzechem. Czas wakacji dla wielu osób, ale niech to nie będzie czas zaniedbania swojej relacji z Bogiem.

Dzisiejsza Ewangelia jest zakończeniem mowy misyjnej skierowanej do Apostołów, po której rozpoczyna się działalność ewangelizacyjna. Ale Jezus nie tylko poucza, zaraz po zakończeniu mowy, Jezus sam wyrusza, aby nauczać i głosić Ewangelię: „Gdy Jezus skończył dawać te wskazania Dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach” (Mt 11,1). Najbardziej nas pociągają przykłady, mniej słowa. Dlatego Jezus pokazuje uczniom pewien styl życia. Ile osób zmotywowało się poprzez czytanie lub usłyszenie historii życia innych ludzi, którzy do czegoś doszli. Pewnie znamy Nicka Vujicica. Wielu słuchało jego mów motywacyjnych, ale sam przykład jego życia przemawia. Mimo choroby wrodzonej braku kończyn, pokonuje różne bariery życia. Inspirują nas takie osoby. Mam nadzieję, że Jezus nie tylko inspirował wtedy tylko uczniów, ale do dziś inspiruje każdego z nas. Mnie inspiruje. A Ciebie?

Jakie Jezus daje wskazania Apostołom? Dziś mówią one, co to znaczy być Apostołem. Ale zauważmy, że ten obraz jest dynamiczny. Jezus nie używa przymiotników, ale same czasowniki. Nie to, co człowiek myśli na swój temat jest prawdą, ale to czy są w jego życiu konkretne owoce wynikające z nauki Jezusa. Pierwsze wskazanie:  „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37), dotyczy wyrzeczenia miłości rodzinnej. To pewne przywiązanie do osoby. Jezus nie chce zniszczyć więzów rodzinnych, ale jednocześnie pokazuje, że życie chrześcijanina jest nastawione na życie i realizowanie woli Bożej. Będą konflikty, będą rozłamy. To zawsze trudne wybierać między Jezusem a rodziną. To zawsze delikatna kwestia, bo jak wybrać między posłuszeństwem w rodzinie, w małżeństwie a swoją wspólnotą, nabożeństwem czy modlitwą? Ile osób cierpi w taki sposób, bo za wierność Jezusowi usłyszy: jesteś dewota, pomieszało Ci się w głowie, oszalałeś, coś Ty taki świętoszek… Jezus nas zaprasza do zaufania Jemu, mimo tego bólu, połamania na duchu i ciele, pomimo walenia głową w mur, pomimo wypadania na każdym życiowym zakręcie.

Drugie słowo Jezusa: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38). Być Apostołem to brać krzyż. I Jezus sam go wziął, zgodnie z prawem rzymskim. Sam skazaniec niósł swój krzyż. Krzyż to znak cierpliwości w doświadczeniu, to znak gotowości na poświęcenie i cierpienie. To wędrowanie z Jezusem wcale nie jest łatwe. Wielu chrześcijan byłoby skuszonych łatwą wizją życia, jakby usunąć krzyż. Ale krzyż jest wpisany w nasze doświadczenie wiary. Nie wiem czy zauważyliście, ale już od początku drogi wiary, czyli do sakramentu Chrztu, dziecko czy kandydat jest naznaczany znakiem krzyża. Krzyż towarzyszy od początku naszej drodze i będzie towarzyszyć do samego końca. Dziwne by było, gdyby kierowcy rajdowemu kazać jeździć hulajnogą, albo skoczkowi narciarskiemu kazać skakać na deskach od płotu. Owszem, jakoś człowiek da radę, ale nie tak to działa. Chrześcijaństwo działa z krzyżem.

I ostatnie określenie bycia Apostołem – utrata życia: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,39). Łączy się z krzyżem, bo i tutaj pokazuje Jezus, jak ważna w wierze jest ofiara. Św. Jan Paweł II, którego 100 rocznicę urodzin obchodziliśmy tak niedawno. Do czego został sprowadzony? W większości do kilku miłych i ciepłych wspomnień, żartów i kremówek. Tymczasem jego życie pokazuje, jak chrześcijanin traci życie dla Jezusa: wybaczając oprawcy czy przyjmując ograniczenia cielesne związane z chorobą. Chrześcijaństwo to nie czas popularności, czas bez cierpienia czy olbrzymiej władzy i bogactwa. Taką wizję Jezusowi przedstawił szatan podczas kuszenia. Chrześcijaństwo to ciągłe ofiarowywanie siebie: przy górze pranie i prasowania, podczas porannych pobudek i kanapek do szkoły czy pracy, to niesienie uzdrowienia po kolejnej kłótni bądź po chorym milczeniu. Droga ofiarowania jest ciężka, ale codzienna. To droga zbawienia. Panie Jezu, napełnij mnie swoim Duchem, abym był Apostołem wg Twojego zamysłu w dzisiejszych czasach! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Doświadczania Boga w codzienności! +

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *