Liturgia Słowa 25 Niedzieli zwykłej:
Am 8,4-7 Ps 113 1 Tm 2,1-8 Łk 16,1-13
Dziś w Polsce obchodzimy Ogólnopolską Pielgrzymkę Małżeństw na Jasną Górę. Dość często modlimy się o święte powołania do służby w Kościele, ale jednocześnie Kościół widzi potrzebę modlitwy za rodziny, małżeństwa. Ucieszcie się rodziny, dziś cały Kościół modli się zwłaszcza za Was!
Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli kontynuuje temat miłosierdzia. Ostatnio słuchaliśmy Jezusowej przypowieści o zagubionej owcy, drachmie i o Synu Marnotrawnym. Dzisiejszy fragment występuje w Piśmie Świętym bezpośrednio po tej przypowieści. Można więc zobaczyć pewne podobieństwa czy kontynuację z przypowieścią o Synu Marnotrawnym. Zarówno Syn Marnotrawny, jak i dzisiejszy zarządca roztrwonili majątek swojego pana: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek” (Łk 16,1). W języku greckim pada tu słowo diaskorpidzo, które oznacza rozpraszać, marnotrawić, rzucać gdziekolwiek. W tym byciu na dnie, poczuciu porażki łączy ich wspólna postawa: Syn Marnotrawny doświadczając swojej nędzy, dna, budzi się przy świńskim korycie i zaczyna myśleć o Ojcu. Znajduje wyjście – powrót do domu. Zarządca dzisiaj, gdy wie, że jego pan dowiedział się o jego przekrętach, zaczyna kombinować. W końcu znajduje wyjście. Nie jest to wyjście idealne, ale wyjście. Ale obaj uznali, że potrzebują pomocy. Obaj uznali, że sami nie dadzą sobie rady.
Mimo, że im obaj chodziło raczej o przetrwanie, mimo że ratują zwyczajnie swoją skórę, to mogli ze sobą skończyć. Syn mógł pozostać w perspektywie koryta i patrzenia na świnie, rządca mógł siedzieć w rozpaczy i nic nie robić więcej, przecież: „Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę” (Łk 16,3). Popatrzmy teraz na nas. Ilu z nas zdarza się, że jesteśmy w takiej beznadziejnej sytuacji? Ile osób nie widzi żadnej szansy na ratowanie swojego małżeństwa? Przecież tyle kłótni było, tyle prób, papiery na rozwód już gotowe… Gdy zostało się zwolnionym z pracy, albo trzeba powtórzyć klasę czy rok studiów? Gdy ma się tyle zajęć i człowiek nie wie w co ręce włożyć? Gdy w grzechu już tyle tkwisz, a walcząc i spinając się tyle razy, aby być wolnym, nie wychodzi? Ile razy już sami próbowaliśmy z czymś sobie poradzić i nie wychodziło?
Czego Jezus nas uczy? Właśnie tego, że w doświadczeniu trudności czy grzechu zawsze jest nadzieja, zawsze jest wyjście. Gdy jesteśmy na dnie mamy wybór, albo zamkniemy się w sobie i zginiemy, albo z pokorą uznamy, że potrzebujemy pomocy. To trudna lekcja pokory. Mimo wszystko, lepiej znaleźć jakiekolwiek wyjście, prowadzące nawet przez odchody świń, niż pozostawać w beznadziei. Czasami warto zwyczajnie, popatrzeć w inną stronę, zobaczyć coś innego, przypomnieć sobie coś, dostrzec kogoś, zwłaszcza Boga, który z różnymi trudnościami chce nam pomóc, aby wyjść. „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8). Nigdy nie traćmy nadziei. Panie Jezu, dziękuje za wszystkie wyjścia, przez które mi pomagasz! Bądź uwielbiony Panie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Doświadczania Boga w codzienności! +
Szczęść Boże.
To prawda, że są różne sytuacje w życiu, ale z każdej z nich jest jakieś wyjście. Chociaż nie zawsze jest tak, jakbyśmy my tego chcieli. Trzeba ufać i mieć nadzieję w Pana Boga, który jest blisko i nigdy nie zostawia nas samych. Dziękuję Ci Boże za doświadczanie Ciebie na co dzień.
Księże Damianie, Bóg zapłać za to piękne, niedzielne rozważanie.
Serdecznie pozdrawiam.
P. Małgosiu, amen amen 🙂
Pozdrawiam, z Bogiem +
x.Damian