Liturgia Słowa 26 niedzieli zwykłej:
Lb 11,25-29 Ps 19 Jk 5,1-6 Mk 9,38-43.45.47-48
Zbliża się miesiąc październik. Tradycyjnie jest on poświęcony modlitwie różańcowej. Warto w tym miesiącu znaleźć czas, aby zaprzyjaźnić się z Jezusem i Maryją. Różaniec bowiem, jak mówił św. Jan Paweł II to modlitwa kontemplacyjna. Dzięki niej, rozważając każdą tajemnicę a nie odwalając ją, można oczami wiary być w każdej ważnej sytuacji wiary. Zapraszam do takiej modlitwy.
Dzisiejsza Liturgia Słowa przypomina, że jesteśmy wezwani do walki ze złym duchem. Psalmista mówi: „oczyść mnie z moich błędów, które są dla mnie skryte!” (Ps 19), bo pewne wady i grzechy mogą być dla nas niewidoczne, są niczym koń trojański w naszym życiu. Św. Jakub w drugim czytaniu też o tym pisze: „Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi” (Jk 5,5), przypominając że mogliśmy zrezygnować z tej walki i żyć w iluzji spokojnego życia. Jezus w Ewangelii tłumaczy to bardzo dobitnie.
W Ewangelii jesteśmy tuż kłótni Apostołów odnośnie ich pozycji i niezrozumienia misji Jezusa. Apostołowie rywalizowali ze sobą, jak mężczyźni. Każdy z nich chciał zaznaczyć swoja pozycję. św. Jan Apostoł dziś mówi do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami” (Mk 9,38). Jan mówi kulturalnie, ale jeszcze dla Niego Jezus nie jest Mesjaszem. Jego słowa to konsekwencja wcześniejszej walki wewnętrznej o pozycje i znaczenie. Dziś to ewidentna zazdrość, że ktoś inny ma władzę wyrzucania złych duchów i nie jest z Apostołem. Jan mówi dziś w imieniu wszystkich. Każdy z nich chciał być ważny, wyjątkowy, ceniony. Każdy człowiek ma w sobie takie pragnienie. Każdy chce być przywódcą, chce gdzieś błysnąć i być dostrzeżonym. To efekt pychy i naszego ego. Ale czy faktycznie jest być o co zazdrosnym? Trochę to przypomina zachowanie małych dzieci zazdrosnych, że kolega z piaskownicy dostał taką samą łopatkę do kopania, albo lepszy kask strażaka, albo koleżanka ma ładniejszą sukienkę. Dziecinne. A Jezus uczy, aby nie wracać do tego, co On kazał porzucić.
„A Jezus mu odpowiedział: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” (Mk 9,39-40). Jezus mówi, że są to cuda w Jego Imię, Jego mocą. To dowód na to, że ten, kto ich dokonuje, musi mieć mocną wiarę. Nie będzie więc źle mówił, a w zasadzie, gr. kakologesai oznacza bluźnić, złorzeczyć. Jezus pokazuje tutaj zupełnie inną perspektywę. Ten kto jest blisko Jezusa, blisko sercem, powinien być Jego świadkiem, w Jego imię dokonywać cudów. Każdy dzięki wierze w Jezusa jest cudotwórcą, tych mniejszych i zwyczajnych cudów: jak w domu troska o siebie nawzajem, aby było co zjeść, czy aby były pomyte naczynia, życzliwość wobec drugiego człowieka, uśmiech do nauczyciela w szkole czy pani z Biedronki na kasie, uczciwość w wykonywaniu swojej pracy albo bycie we wspólnocie parafialnej itd. po te większe cuda, jak jałmużna na jakiś cel charytatywyny, egzorcyzmy czy modlitwa uwolnienia, albo przewodzenie jakiejś wspólnocie itd. To są cuda, które Jezus chce byśmy robili, bo jesteśmy w jednej wspólnocie Kościoła, Jego Kościoła. Jezus jednak nie chce nas ujednolicić, nie chce, abyśmy byli kopią siebie nawzajem, ale chce, abyśmy stali się jednością. Jedność zakłada różnorodność, dlatego dobrze, że jesteśmy inni: w domach, w Kościele, miejscach pracy itd.
Jezus to kontynuuje, dlatego dodaje: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42). W języku greckim użyto tutaj czasownika skandalidzo, tzn. gorszyć innych, zastawiać pułapkę, zasadzkę, postawić przeszkodę na drodze. Owszem, zgorszenia na świecie były, są i będą. Będą gorszyć księża, osoby konsekrowane czy świeccy. Widzimy to w wielu miejscach, jest to wyjątkowo przykuwające wzrok. Ale Jezus wszystkich przestrzega, aby w tej odmienności nie być tym, który w jakikolwiek sposób będzie oddziaływał źle na kogokolwiek. Jego uczniowie mają walczyć ze złem, z szatanem, z jego królestwem, a nie je budować. To tak, jakby ktoś pracował w jakieś pizzerii, ale zachęcał, aby chodzić do innej, albo ktoś pracował w jednej firmie samochodowej, ale zachęcał, aby jeździć czymś innym. Jezus chce, abyśmy autentycznie o Nim świadczyli, a nie byli koniem trojańskim.
Jeżeli ktoś żyje, jako podwójny agent w wierze, to „byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9,42). Morze to symbol śmierci. Zaś kamień młyński, w zasadzie z greki kamień ośli, czyli taki wielki, że do obracania go w żarnach używano siły osła, nie daje szans na uratowanie. W starożytnym świecie był to ciężki rodzaj kary. Wierzono, że duchy topielców na zawsze krążą nad wodami i nigdy nie zaznają spokoju. Zamiast więc grzeszyć, mamy czynić dobro, w każdy możliwy sposób. W zasadzie obojętnie jak, ale by osiągnąć dobro i to dobrymi metodami / środkami. W ten sposób pokazujemy, że jesteśmy po stronie Jezusa, a konsekwencją tego jest to, że mogę „wejść do życia wiecznego, niż (…) pójść do piekła w ogień nieugaszony” (Mk 9,43). Panie Jezu, pomóż mi szanować innych dobrych ludzi, dostrzegać ich dobro, cieszyć się nim. Daj także siłę, abym i ja czynił tylko dobro na Twoją chwałę i w Twoje Imię. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +