Liturgia Słowa 5 niedzieli zwykłej:
Iz 6,1-2a.3-8 Ps 138 1 Kor 15,1-11 Łk 5,1-1
8 luty to dzień w Kościele zatytułowany jako: „Międzynarodowy Dzień Modlitwy i Refleksji nt. walski z Handlem Ludźmi”. Obecnie przyjmuje się, że ok 27 milionów ludzi żyje w różnego rodzaju niewoli. Wiele temu tematowi poświęca Sieć Bakhita, której patronuje bł. św. Józefina Bakhita, wyniesiona na ołtarze niewolnica. W tym dniu chrześcijanie modląc się koronką, będą prosić o zaniechanie handlem ludźmi i dzisiejszym niewolnictwom. Zachęcam do włączenia się w akcję.
Wczytując się w dzisiejsze czytania widzimy wiele różnych spotkań Boga i człowieka. Przykuwa dzisiaj jednak najmocniej św. Piotr, a w zasadzie Szymon Piotr. By dobrze to zrozumieć, dzisiejsze spotkanie Szymona i Jezusa nie jest ich pierwszym spotkaniem. Wcześniej Jezus już u Niego nocował, uzdrowił teściową, uzdrawiał chorych. Więc Jezus jest już znany nieco bardziej Szymonowi niż zwykłemu wówczas Żydowi. Na dodatek Szymon mógł czuć się wyróżniony, przecież cudotwórca Jezus spał u niego w domu, a wszyscy ludzie, żeby przyjść się zobaczyć z Jezusem musieli przyjść do domu Szymona. Szymonowi trafiła się nie lada okazja do reklamy i sławy. Czasami łatwo jest wpaść w taką pułapkę czy pokusę, zbijania fortuny na Jezusie – fortunie znajomych, przecież możemy u Jezusa tak wiele załatwić, fortunie sławy – przecież tak wiele robimy, któż nas zastąpi? fortunie wyniosłości – przecież mi się wszystko udaje czy fortunie wyjątkowości – jesteśmy tak blisko Jezusa. Wszystko to jednak może pęknąć dość szybko, bo Bóg inaczej patrzy na człowieka. Dlatego dzisiaj następuje kolejne spotkanie. Jak ono wygląda?
Patrzymy na początek Ewangelii: „Zdarzyło się raz, gdy tłum cisnął się do Niego, (…) zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu” (Łk 5,1-3). Jezus jest z całym tłumem, wszyscy na Niego patrzą. Wtedy przychodzi nad jezioro i wybiera łódź Szymona. Nieprzypadkowo zdaje się. Szymon musi się znowu czuć doceniony, przecież Jezus wybiera jego łódź ze wszystkich dostępnych wówczas łodzi, poza tym znowu patrzą na niego wszyscy. Wydaje się więc, że Szymon mógł powoli zacząć myśleć, że na Jezusie można zbić fortunę i trzymanie się z Nim zapewni człowiekowi dostatek, odpowiednie wpływy, a na pewno sławę. Myślę, że pewnie w niczym się Szymon nie pomylił, ale nie wziął pod uwagę, że Bóg da mu wg Swojej miary, a nie Szymona. Czasami nam katolikom brakuje świadomości tego. Myślimy, że skoro my przedstawiamy Bogu kosztorys naszej współpracy z Nim, to On musi nam to wszystko dać. Ale za rzadko bierzemy po uwagę, że Bóg mierzy wszystko inną miarą.
Czytamy dalej, że Jezus: „gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” (Łk 5,4). Jezus prosi o coś nielogicznego. Nie łowi się ryb rano, na dodatek po całonocnej wyprawie, zwłaszcza, że wszyscy wtedy płukali sieci. Jezus prosi Szymona, a dla niego jest to jakby test. Wątpię, by słyszeli tę rozmowę ludzie na brzegu, ale Szymon musiał się tutaj zmierzyć sam ze sobą, widząc już czego dokonał Jezus i słuchając swojej zimnej logiki doświadczonego rybaka. „A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). Szymon odpowiada bardzo dyplomatycznie, że jak się nie uda to nie jego wina. Zawsze to dobre alibi, całą sprawę w razie niepowodzenia skierować na Jezusa, a w razie sukcesu zawsze można powiedzieć, że on zaryzykował. Szymon jest podobny wielu katolikom, którzy dzisiaj Jezusa traktują jako dodatek… Ma zupełnie luźne podejście do sprawy łowienia teraz. Pokazuje w sobie jednak dzisiaj bardzo dobrą cechę, słuchanie Słowa Jezusa. Czym to słuchanie było motywowane, tego nie wiemy. Ale posłuchał, to jest ważne na teraz.
„Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać” (Łk 5,6). Nic innego nie dokonuje takich cudów. Tylko i wyłącznie Słowo Jezusa. Ono ma moc. Chrześcijaństwo jest wiarą w Boga, który przez swą bliskość, swoim Słowem i mocą działa. Myślę, że tak wprawni rybacy byli ogromnie zdumieni, ciekawe jaką minę musiał mieć Szymon. „Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały” (Łk 5,7). Szymon musiał się ogromnie zdziwić, skoro kiwał po pomoc. Tutaj jawi się już ważne dla wiary doświadczenie wspólnoty. Cuda które doświadczamy nie są tylko dla nas, ale i dla innych, ale z drugiej strony, ważna jest odpowiedzialność za innych ludzi. Zawsze jesteśmy w mniejszym czy większym stopniu odpowiedzialni za drugiego, na mocy wiary. Tu nie ma miejsca na egoizm.
„Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8) – uświadomienie sobie swojej grzeszności i wyznanie wiary, przyznanie się do swoje płycizny. Wręcz Szymon chyba poczuł się jak rybka, która zamiast pływa w nieskażonym jeziorze pływa w zasmrodzonej, przydrożnej rzeczce pełnej mułu. Różnica jest kolosalna. Szymon oddaje to od razu Jezusowi. Piękna jest ta zmiana: doświadczenie swojej niemocy Szymona, zobaczenie, że nie warto wysoko nosić głowę nawet w wierze. Dzisiaj Szymon zaczyna już nie patrzeć na Jezusa, jak na maszynkę do sukcesu, kasy i sławy, ale jak na Syna Bożego. Cały czas będzie musiał to oczyszczać, dlatego przed nami jeszcze prawie 20 rozdziałów Ewangelii. W wierze tak jest, trzeba cały czas poznawać głębiej Jezusa, który zaskakuje. „Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5,10b-11). Zaskakuje Jezus, bo wcale tutaj nie krzyczy, nie wydziera się. Wie, że Szymon Go dopiero poznaje, dlatego mu bardzo pomaga. Tutaj pokazuje już Szymonowi, że czeka go nowa droga, nowe powołanie, nowa rzeczywistość. Ale z konsekwencją pójścia za Nim. Szymonowi musiało to wystarczyć, skoro tak zrobił. Musiało to wystarczyć reszcie załogi, skoro oni bez rozmowy z Jezusem, jaką miał Szymon, także poszli za Nim. A co musi wystarczyć nam katolikom, żeby pójść radykalnie za Jezusem? Jezu, wlewaj w nas doświadczenie Twojej bliskości, niech ono rodzi w nas radykalizm i chęć chodzenia za Tobą wszędzie. A co Pan Bóg szepce dziś do Twojego serca, co mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej niedzieli! +
Piękne rozważanie.św Piotr był blisko Jezusa.dostapił wielkiej łaski. Jezus Jego wybrał. Jego doświadczał.jego darzył zaufaniem.a Piotr w swojej prostocie słuchał. I czasem nie dowierzał..ale słuchał.piękna postawa słuchania..mógł 'z bliskości Jezusa ’ zrobić 'karierę’ w swoim życiu. Ale on potrafił uczynić z tego piękną przyjaźń.nie patrzył by zyskać ale by nauczyć się dawać.służyć.by z Jezusem czynić piękne swoje wnętrze i całe życie.