12 niedziela zwykła – weź Jezusa!

on
Liturgia Słowa 12 niedzieli zwykłej:
Hi 36,1.8-11 Ps 107 2 Kor
5,14-17 Mk 4,35-41
            Papież
Franciszek niedawno ogłosił swoją nową encyklikę: „Laudato si”, tzn. „Błogosławiony
bądź
”. To
encyklika odważna, list – zaproszenie do rozmowy o kształcie świata, naszego
jedynego i wspólnego domu, drogowskaz na kilkadziesiąt kolejnych lat. Jest to
pierwszy tego rodzaju dokument nt. ekologii, ale jakże potrzebny. Wiara to nie
tylko dogmaty, ale też to, jak się realizuje w konkretnych dziedzinach życia.
Zapraszam do lektury!
Wraz z Jezusem
i z Apostołami znajdujemy się pod koniec dnia. Marek notuje: „Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł
do swoich uczniów
” (Mk 4,35a). Znajdujemy się w chwili, gdy Jezus nauczał
tłumy w wielkich przypowieściach. Tłum jest nasycony Słowem Jezusa. Teraz jakby
zaczyna się etap, gdy Jezus będzie szczególnie swoimi czynami podkreślał to, co
głosił. To, co Jezus głosił uczniom, teraz będą musieli sami zaakceptować i
przyjąć, aby wraz z Jezusem udać się na drugi brzeg, aby wraz z Jezusem
zaświtał dla nich nowy dzień wiary. Panuje noc, a wraz z wodą czy wichrem
ukazują one potęgę zła i nieujarzmianych sił natury, które były postrachem
Żydów. Po usłyszeniu Słowa Jezusa, każdy człowiek stoi przed propozycją Jezusa:
przeprawmy się na drugą stronę” (Mk
4,35b), tzn. wejścia w to doświadczenie, wejście w trud i ciemność, po to, aby
osiągnąć drugi brzeg i świt. Uczniowie podejmują wyzwanie i „zostawili tłum, a Jego zabrali, tak jak był
w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim
” (Mk 4,36). Widać, że Apostołowie
nie są sami, są inni, ale cała akcja będzie skupiona wokół łodzi Jezusa, łodzi
do której Apostołowie zabrali Jezusa. Inne bowiem łodzie nagle giną wobec łodzi
Jezusa. Apostołowie nie są głupi, biorą ze sobą Jezusa, bo wiedzą, że tylko
człowiek głupi i narwany idzie w doświadczenie sam, bez Jezusa…
I co w tym
takiego dziwnego? „Naraz zerwał się
gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała
” (Mk
4,37). Nic dziwnego. Nie dziw się Apostołom i swojemu życiu. Bo skoro Boga
zapraszasz do swojej łodzi, to wszystko inne wokół szaleje. Świat i demony,
które odrzucają Boga, budzą się i robią raban. Na wiele różnych sposobów może
się to dokonywać. Można poczuć, że wiatr jest zupełnie przeciwny – jakieś
relacje, które ograniczają przed pójściem dalej, np. rodzinne, przyjacielskie,
koleżeński (to takie toksyczne, pozbawiające życia relacje) czy fale, które
chcą zatopić – różne nałogi, przyzwyczajenia i skłonności człowieka. I tacy
Apostołowie, doświadczeni i wielcy rybacy reagują zaskakująco. „Zbudzili Go i powiedzieli do Niego:
Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?
” (Mk 4,38b). Po prostu
się boją. Człowiek ma w sobie jakiś naturalny lęk życia, boi się śmierci. Także
tej duchowej, także tej, gdy trzeba coś zostawić, aby przeżyć. Bo choć to
trudne, umieranie w wielu rzeczach, dokonywanie zmian, to Apostołowie uczą, że
sami z siebie nie damy rady. Oni panikują, boją się, najlepiej by się wycofali.
A uczą, że nie swoją mocą można to wszystko pokonać, lecz trzeba mocą Jezusa.
Dlatego dobrze, że zabrali Go ze sobą. A co On takiego robi? „On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu
(Mk 4,38a). Śpi po to, aby się zmierzyć z samym sobą, żeby zobaczyć swoją
niemoc, swoje braki, swój strach. Śpi, aby popatrzeć sobie prosto w oczy.
Ale to nie
wszystko. Jezus na prośbę uczniów zaraz „wstał,
rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się!
” (Mk 4,39a). Jezus
zupełnie spokojny, panuje nad sytuacją. Jaki tu jest kontrast zachowań – strach
i niepokój uczniów; szalejąca nawałnica oraz spokojny i pewny siebie Jezus. Tam
gdzie sami nie możemy, On reaguje konkretnie. Greckie pefimoso oznacza nałożyć kaganiec. Jezus zupełnie jako Bóg panuje
nad wszystkim. Nie ma niczego takiego, nad czym On by nie zapanował, czemu by
nie założył kagańca. On jest Bogiem, jak w księdze Hioba, który: „bramą zamknął morze” (Hi 38,8a).
Tradycja żydowska pokazuje, że Bóg panuje nad wiatrem i morzem (Ps 107,29; Jon
1,15). I konsekwencja Jezusowego działania jest to, że: „wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza” (Mk 4,39b). Tam gdzie
działa Bóg zawsze pojawia się pokój. Choć Bóg czasami działa różnie, ale zawsze
w pokoju. Gdy wielokrotnie myślimy czy to co w naszym życiu się dzieje, czy
jest Boże czy nie Boże, to pierwszym kryterium zawsze pozostaje Chrystusowy
pokój lub jego brak…
Cała sytuacja
doprowadza do konkretnego pytania Jezusa: „Czemu
tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?
” (Mk 4,40) i pytania uczniów
Kim właściwie On jest, że nawet wicher i
jezioro są Mu posłuszne?
” (Mk 4,41). Prawdziwa wiara to zaufanie Temu,
który jest w stanie ocalić moje życie, wtedy gdy tonę i umieram. Obojętnie od
tego, czy już brakuje nam powietrza pod wodą zła, czy ledwo co się unosimy,
obojętnie od tego. Tylko Bóg ocala. Do takiej wiary dziś nas Jezus wzywa. Wiary
w której Jezusa zaprosimy do łodzi swojego życia, zaprosimy Go, zmierzymy się z
nami samymi i problemami naszego życia, a On w spokoju to pokona, mimo naszego
strachu. Ale trzeba Jezusa zaprosić. Zwykłym prostym aktem wiary. W każdą burzę
życie, te małą, od jakiejś kłótni i sprzeczki, przez te większe, gdy mamy
problemy różnego rodzaju, aż po te największe, gdy jesteśmy zagubieni i
skołowani. Nie mamy co wstydzić się swojej łodzi, czy jest dziurawa i tonie,
czy jest piękna jak Titanic, czy zwykła: szara i mała. Bóg chce wejść to naszej
łodzi, obojętnie od jej stanu. Bóg czeka na brzegu, aby z nami popłynąć dalej.
Czeka na zaproszenie. Boże, wchodź do każdej mojej łodzi! Wchodź i płyń ze mną!
Krótko o tym,
co uczy nas dziś św. Paweł. „za
wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie,
lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał
” (2 Kor 5,15). Paweł
przypomina, że Chrystus umierając za każdego z nas przeznaczył nas do życia, a
nie do śmierci. Do życia już nie dla siebie w egoizmie, ale do życia w pełni
miłości, życia dla Jezusa. Nasze życie, wszystkie plany i decyzje powinny być
przez ludzi wierzących jasno określane na Jezusa. Wszystko robiąc, szukając
Jego woli, bo „to, co dawne, minęło, a
oto wszystko stało się nowe
” (2 Kor 5,17b). Po Chrzcie jesteśmy nowymi
ludźmi. Nowymi, dla których podstawowym charyzmatem jest miłość. „Miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor
5,14a) do pokonywania siebie, do pozostawiania siebie, a chodzenia dalej. Do
większej modlitwy, spełniania uczynków miłosierdzia, wierności małżeńskiej i
przyjacielskiej, do radości życia i optymizmu, do pomocy drugiemu człowiekowi itd.
Panie, wlewaj w nas miłość na Twój wzór! A co Słowo,
Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Błogosławionej
niedzieli i czasu zwykłego!

One thought on “12 niedziela zwykła – weź Jezusa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *