3 niedziela Adwnetu – BOOM! Boża eksplozja radości!

on

Liturgia Słowa 3 niedzieli Adwentu:

Iz 61,1-2a.10-11 Łk
1,46-54 1 Tes 5,16-24 J 1,6-8.19-28
           
Ostatnio
wspominaliśmy w Kościele św. Łucje (jej imię z j. łacińskiego oznacza światło).
To niezwykła święta, którą za wiarę w Jezusa początkowo skazano na prace w domu
publicznym, później spalenie. W końcu wyłupano jej oczy i zabito. Działo się to
na przełomie III i IV w. Święta Łucja uczy nas czystego, Bożego patrzenia na
rzeczywistość oraz wierności Bogu, mimo różnych zagrożeń. W Kościele w czasie
Adwentu nie wspominamy wielu świętych. Tym bardziej stają się one dla nas
szczególnymi przewodnikami i mistrzami: jak Maryja czy Jan Chrzciciel, także św.
Łucja wspiera nas w oczekiwaniu na nadejście Pana! Papież Franciszek zaapelował
ostatnio o nasze modlitwy za przyszłoroczny Synod nt. Rodziny. Pamiętajmy o tej
intencji, gdyż rodzina jest szczególnie ważna dla chrześcijan. Zdrowe rodziny
będą bowiem budować zdrowe społeczeństwo!
Słowo, które
kieruje do nas dzisiaj Bóg w Liturgii od początku mówią o radości. Już na
początku słyszymy proroka Izajasza: „Ogromnie
się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim
” (Iz 61,10) i św.
Pawła: „Zawsze się radujcie” (1 Tes
5,16a). Radość! Wskazuje na to także kolor dzisiejszej Liturgii – róż. Już sam
widok wywołuje na wielu twarzach radość. Z czego jednak powinna ona płynąć? Radość
to nie tylko uśmiechy, ale wewnętrzna postawa, której źródłem jest szczególna
łaska czy obecność. Dzisiejsza radość jest związana z nadzieją. Bóg mówi: „aby obwieszczać rok łaski Pańskiej (…) bo
mnie przyodział w szaty zbawienia
” (Iz 61,2a.10). Bóg oferuje swoją
amnestię od zła i skutków grzechu każdemu. Oferuje nawet więcej – zamiast
łachman grzechu, proponuje dziś nową godność (szata oznacza godność człowieka).
Ta szata to godność osób zbawionych. Dzisiaj, dla nas jest nadzieja bliskości
Boga. Nadzieja odkupienia! Nadzieja życia wiecznego, pełnego szczęścia. Czy to
nie jest powód do radości?
Maryja
doskonale wiedziała ile Bóg daje człowiekowi, co dla człowieka robi. Dlatego,
pod wpływem Ducha Świętego wyśpiewuje pieśń uwielbienia – Magnificat. To
dzisiejszy psalm, z którego rozbrzmiewa: „Wielbi
dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Gdyż wielkie rzeczy
uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia
na pokolenie
” (Łk 1,46-47.49-50a). Maryja wyśpiewuje swoją wiarę, radość,
uwielbienie, pomimo ogromnego trudu, bycia Matką Boga mimo braku małżeństwa. To
pieśń za wielkie dzieła dokonane w życiu Maryi, w życiu Narodu Wybranego.
Ciekawe jakby wyglądał nasz Magnificat, nasza pieśń uwielbienia. Czy mielibyśmy,
co napisać, za co podziękować? A powodów jest mnóstwo… Do tego potrzeba
zdrowych oczu, wrażliwego serca i sumienia. Paweł mówi: „W każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,18a). Za wszystko, tzn. za
piękne łaski, ale i te trudne, które nasz kosztują i uszlachetniają. To, co
rodzi się w trudnościach zawsze jest piękne. Wiara Pawła rodziła się na
pustyni, w odosobnieniu, podczas wędrówek i batów, ale i miłych spotkań i modlitw.
W życiu nic nie jest przypadkowe. Bóg przez różne okoliczności: brak pieniędzy
na życie, tragedie życiowe, studia, relacje czy nasze egoistyczne zachowania
może wejść w niezwykłą relacje z nami. Bóg może ze zła wyprowadzić dobro, tylko
trzeba Mu to oddać, zaprosić w to zło Boga. Piotr poucza: „Dlatego radujcie się, choć
teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń

(1 P 1,6). Czemu nie mogą być to tylko łatwe i przyjemne warunki? By przełamać
naszą wiarę w zmysły, emocje i rozum, a wejść w wiarę. A to jest świadome
postanowienie, że nie mogę tego zobaczyć czy dotknąć.
Do tego jest także
Adwent. Tylko jak my go przeżywamy – oczekiwanie na przyjście Pana i
dostrzeganie Jego obecności? Mamy masy ludzi w galeriach i sklepach, a w
Kościołach garstka. Dziś wielu ludzi nie czeka na Jezusa, Zbawiciela, ale na
obniżki cen w sklepach i wyprzedaże, by kupić prezenty. Te postawę określa Jan
Chrzciciel w Ewangelii: „Pośród was stoi
Ten, którego wy nie znacie
” (J 1,26b). Dzisiejszy świat nie chce znać Boga,
jest ślepy duchowo. Oni chcą tylko o Nim coś wiedzieć, a nie poznać Go głęboko.
Wiara może być tylko tradycyjna, może brakować spotkania z Bogiem… Świat nie
zna, bo nie chce znać, bo zbyt patrzy w siebie: w swoje złudne
możliwości i potęgę. A czy tak nie ma? Jest – zanim pójdę do Kościoła czy
poczytam Pismo Święte, zanim pójdę do spowiedzi czy pomodlę się indywidualnie,
to muszę zrobić zakupy, posurfować na Internecie, zobaczyć na Facebook, powysyłać
maile, przygotować jutrzejszy dzień. I tak czas ucieka, dopada nas zmęczenie i
tak mija dzień za dniem, dzień bez Boga, albo Boga, któremu dajemy same
ochłapy… Boże, przepraszam, że czasami nie jestem z Tobą, że czasami Cię
pomijam, a zajmuje się niepotrzebnymi rzeczami i sprawami. Zapraszam Cię w moje
życie, byś w nim robił wielkie rzeczy!
I jeszcze
krótko o Ewangelii. Jej początek jest z Prologu Ewangelii, tzw. Hymnie o
Słowie. Czytamy w nim: „Pojawił się
człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego
” (J 1,6-7) i
Takie jest świadectwo Jana” (J
1,19a). Użyto tu czasownika jest, tzn. że ono ciągle jest żywe. Jan daje
świadectwo nam, bo w Liturgii jego głos dochodzi do nas dzisiaj. Widzimy Jana,
który działa „w Betanii, po drugiej
stronie Jordanu, gdzie udzielał chrztu
” (J 1,28). Betania z hebrajskiego
oznacza dom ucisku i nędzy. Ukazuje to warunki działalności i kondycje
człowieka, tak upadłą i niską. Przychodzą i pytają go wprost: „Kto ty jesteś?” (J 1,19). Pytają o cel
jego misji. Pochodzenie dobrze znali, sam Jan był z rodu kapłańskiego (por. Łk
1,5-25). Jan „wyznał, a nie zaprzeczył,
oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem
” (J 1,20). Greckie homologeo, oznacza uroczystą deklarację,
jakby wyznania wiary. Jan nie przywłaszcza sobie tytułu Jezusa, a to w takich
sytuacjach wymaga ogromnej, prawdziwej pokory. Jest on w szczególnej relacji z
Jezusem, mimo swojej odrębności i swoistości misji.
Świadkiem (gr. martys) jest ten, który
widział i słyszał. Bowiem świadectwo to osobiste doświadczenie, które w postaci
opowiadania przekazywane jest innym. Jan świadczy słowem i czynem. Wiele
tekstów pokazuje Jana, jako ascetę czy radykała. Jest wierny prawdzie i nie
pomija trudnych spraw, dlatego woła o nawrócenie: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską” (J 1,23). Jezus
jest Słowem, Jan głosem. Jan niesie Słowo,  Bez
głosu Słowo nie może się objawić, zaś głos nie niosący Słowa staje się
dźwiękiem pozbawionym sensu, traci rację bytu. Określa też sam siebie: „który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem
godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała
” (J 1,27). Greckie bastadzo,
to nosić, zdejmować. Jan się uniża. Nie widzi w sobie nawet kogoś mniejszego od
niewolnika. Św. Paweł to zrozumiał, dlatego pisze: „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła, (…) aby nienaruszony
duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego
Jezusa Chrystusa
” (1 Tes 5,22-23).
Łatwo dzisiaj wejść w dwuznaczności, w pozorne dobro, które jest złem. Zło się
dobrze maskuje. Łatwo mu nas wykiwać. Bóg nas zna, wie jacy jesteśmy. Św. Jan
był autentyczny, św. Paweł też. Na końcu życia Bóg zapyta mnie, nie o to, czego
nie byłem Janem czy Pawłem, ale o to, dlaczego nie byłem sobą… Panie, proszę
udzielaj mi odwagi i łaskę autentycznej wiary w codzienności. A przy tym
pokory, aby nie zagubić Ciebie! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?
Otwartości
serca i gotowości na spotkanie z Panem na czasu Adwentu! +

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *