Liturgia Słowa 2 niedzieli Adwentu:
Iz 40,1-5.9-11 Ps 85 2 P
3,8-14 Mk 1,1-8
W
Kościele 8 grudnia przeżywać będziemy ważną Uroczystość Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny. Ukazuje nam ona Maryję, jako czystą, narodzoną bez
jakiegokolwiek grzechu. Nie przypadkowo Uroczystość przypada w Adwencie, gdzie
człowiek zastanawia się nad tematem nawrócenia, mając w perspektywie Królestwo
Boże. Pokazuje nam ono, że każdy z nas, jak Maryja, jest wezwany do życia bez
grzechu, a przez to do przebywania z Bogiem w niebie. Maryja dla każdego może
stać się patronem Adwentu, bowiem wpatrując się w nią widzimy, jak można stać
się nowym człowiekiem, Bożym człowiekiem.
Bóg dzisiaj w
swoim Słowie skłania nas do refleksji na temat naszego życia. Prorok Izajasz,
prorok nadziei i Adwentu, mówi dzisiaj do nas: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud! mówi wasz Bóg. Przemawiajcie do serca
Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość
jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe
grzechy” (Iz 40,1-2). Słowa te są pocieszeniem, zapowiedzią dobrej nowiny.
W bardzo podobnym tonie zaczyna się dzisiaj Ewangelia: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (Mk 1,1). Z
greki słowo evangelion oznacza dobrą
nowinę, radosną wieść. Dzisiaj w zabieganym świecie, nastawionym na
zobowiązania i ich wypełnienie, w świecie, który chce wyrugować Boga, stając
się jałowym, Bóg chce nas pocieszyć. Dlaczego nas? Przecież świat poszedł tak
bardzo do przodu, mamy tak wiele: osiągnięcia, bogactwa, nauka, medycyna itd… A
mimo tego wszystkiego pozostajemy biedni. Często brakuje nam człowieka, który
by nas nie osądzał, nie sprawdzał, ale by przy nas był i nas zrozumiał,
poświęcając siebie i swój czas. W takiej kondycji przychodzi do nas Bóg.
Izajasz mówi:
„Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni,
wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! ” (Iz 40,3). Trudno jest
wybudować drogi na pustkowiu i pustyni. Do tego potrzebowano długiego okresu
czasu i wielu robotników. A Bóg mówi, że to zajęcie każdego osobiście i nikt
nas nie zastąpi w tym zadaniu. Człowiek łatwiej wpada w problemy niż prostuje
życie. A Bóg chce, abyśmy ponieśli trud, byśmy spróbowali. Wielu ludzi próbowało,
wielu osobom wyszło. Wielu jednak nie wyszło. I Bóg zachęca dzisiaj – próbuj,
walcz. Nie patrz wstecz, że nie wyszło, ale walcz ramie w ramie ze Mną, a uda
się wyprostować drogę Twojego życia. Zobacz, że ze Mną: „podniosą się wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą;
równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką” (Iz 40,4).
Nie widziałem nigdy nikogo, kto by wyrównał doliny czy góry… Wymaga to ogromnej
mocy. Te góry i doliny to suma naszych upadków, pozornych wzlotów, naszych
kryzysów i pozornych chęci. Pan to widzi i chce pomóc nam to wyprostować.
Św. Piotr, ten
który doświadczył upadku i powrotu do Boga, mówi: „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy (…) ale On jest cierpliwy w
stosunku do was” (2 P 3,9). Pan dotrzymuje obietnic. Dzisiaj często nie
szanujemy danego słowa, spóźniamy się, rozpoczynamy pracę kilka minut później,
składamy puste obietnice i deklaracje, byle by zaspokoić daną chwilę życia i osiągnąć
zamierzony cel. Jesteśmy po prostu nie słowni. Ale Bóg jest słowny, co do joty.
Skoro obiecał, że nam pomoże, to znaczy, że pomoże. Owszem, czasami z tym
zwleka, abyśmy wykazali się czekając na Niego. Jest cierpliwy wobec nas, mimo
że było w naszym życiu wiele chęci i prób nawrócenia, a ile niepowodzeń. Jak w
firmie ktoś nie daje rady to się go zwalnia, takie jest dzisiaj prawo rynku.
Raz czy drugi da się mu szansę, ale nie wiecznie. Lecz Bóg widząc nasze
niepowodzenia, nasz grzech, który jest zdradą Jego, mimo tego wszystkie, On daje
nam szanse. Dlaczego? Piotr odpowiada: „Nie
chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2
P 3,9). Boże, dzięki Ci za Twoją cierpliwość, że mnie dopingujesz w mojej
drodze powrotu do Ciebie i że na mnie czekasz!
I jest przed
nami piękna Ewangelia. Czytamy na początku: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (Mk 1,1).
Greckie arche, oznacza początek,
fundament, sedno. Dla ówczesnej kultury grecko-rzymskiej ewangelią była wieść o
ostatecznym zwycięstwie nad wrogiem cesarstwa. Ewangelista Marek chce nam na
początku pokazać, że dobrą nowiną i fundamentem życia jest Jezus, Boży Syn,
który przyszedł wybawić człowieka i dać mu pokój. I czytamy dalej: „Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił
chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4). Jan, jest zapowiedzianym
Eliaszem, który poprzedza Mesjasza. Staje się dla nas znakiem kroczenia w
Adwencie wzywając nas do nawrócenia. Głosi, że dla każdego istnieje szansa
nawrócenia. Obwieszcza, że skończył się czas niewoli i nadchodzi nowe życie.
Pomaga w tym chrzest. I greckie baptisma
oznacza głębokie zanurzenie. Jan woła – zanurz się w głębię swojego życia,
zejdź do swojego dna, zobacz je, stań z nią oko w oko i wynurz się z niej raz
na zawsze, aby wejść w nowe życie. Jan nieprzypadkowo jest na pustyni, miejscu odludnym,
gdzie jednak tętni życie. Jak określa Marek: „Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy
i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy”
(Mk 1,5). Każdy chciał nowego życia i podjął do tego odpowiedni trud – droga do
pustyni Jana i wyznanie swojego grzechu. Jan był wyjątkowy. Tak opisuje go
Marek: „Jan nosił odzienie z sierści
wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym”
(Mk 1,6). Aluzja do wielbłąda, szarańczy i miodu leśnego, podkreślają
konieczność wędrowania przez pustynię wraz ze wszystkim, co się z tym wiąże.
Wprawdzie Bóg troszczy się o niego, ale jednak musi jeszcze przemierzać
pustynię. Tak samo my idziemy pustynią swego życia.
Pustynia wiąże
się z tematem dzisiaj spychanym na boczne tory w Kościele, a mianowicie z
ascezą. Ludzie zamykają często uszy słysząc to słowo albo lekko się uśmiechają.
Asceza jest ważna w życiu chrześcijańskim. Pokazuje, że w walce zewnętrznej o
nasze ciało, podejmujemy walkę o nasze wnętrze. Ta walka zewnętrza uzbraja nas
w walce wewnętrznej. I dzisiaj wiele poświęcamy czasu na siłownie czy wyjazdy
zdrowotne. Jednak święci wszystkich wieków podejmowali ascezę np. św. Jan Maria
Vianney, jadał często tylko ziemniaki, Ojcowie i Matki pustyni jadali często
same owoce… Asceza także pomaga nam prostować drogę życia, pomaga nam się
oczyścić. A jak mówi św. Piotr: „Starajcie
się, aby /On/ was zastał bez plamy i skazy – w pokoju” (2 P 3,14). Warto
podjąć jakiś trud walki w Adwencie o naszą wiarę, warto mieć jakieś postanowienie,
konkretne, które nas oczyści. Bo, jak mówi Jezus: „Błogosławieni, którzy w Panu
umierają – już teraz” (Ap 14,13). Panie, dodawaj sił, aby walczyć o
Ciebie, o życie wieczne, aby nie bać się trudu i walki! A co Słowo, Pan Bóg
mówi dzisiaj Tobie?
Otwartości
serca i gotowości na spotkanie z Panem na czasu Adwentu! +
Czym jest więc Adwent? Czekaniem na Boga czy czekaniem Boga? Może Jego przychodzeniem a moim niezdecydowaniem? Czy postanowienia mają sens? Jaki? Zobacz Jezu, dałam radę. Teraz mnie przytul. Jeśli, jak to bywa, nie dam rady? Czy właśnie, szczególnie wtedy On jednak j e s t, po siedmiokroć właśnie w moim niedotrzymaniu raczej niz wypełnieniu zobowiązań? Co j e s t kluczem do relacji z NIM?
Droga kukuelu!
Czym jest wiara chrześcijańska? Paradoksem! Paradoksem przychodzącego Boga do grzesznego człowieka i drogą grzesznego człowieka ku Bogu. Gdzie jest punkt styczny, punkt spotkania człowieka z Bogiem? W naszym sercu. Autor Listu do Hebrajczyków poucza: „Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego” (Hbr 3,12). Serce jest szczególnym miejscem, gdzie Bóg znajdzie swoje mieszkanie, albo znajdzie je coś innego. A wtedy serce będzie pełne niewiary… W tym wszystkim jest i nasz wysiłek wiary, wysiłek bardzo konkretny – to są m.in. te postanowienia, ale i wysiłek Boga, który potrafi ze zła wyciągnąć dobro, jeżeli Mu wszystko oddamy. Św. Paweł powiedział: „W każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,18). Mimo, że czasami nie damy rady, to możemy to oddać Jemu, a wtedy i w tym nieudaniu, porażce, spotkamy się z Nim. Czy jednak warto wobec tego pracować, mieć postanowienia, walczyć o nie? Tak, bo tego domaga się nasza uczciwość wobec Boga, ale i nasze człowieczeństwo – bardziej cieszy nas to, co osiągnęliśmy, niż porażki 😉 Co jest kluczem do spotkania z Nim? Wydaje się, że kluczy jest masę, przynajmniej tyle ile ludzi. Każdy ma swój, jedyny i wyjątkowy. Choć wiele z kluczy jest do siebie podobnych – „ucho” serca 🙂 Dla mnie kluczem jest moja osobista modlitwa, gdzie faktycznie, bez wielkich opisów, spotykam się z Nim ( ta indywidualna, ale i wspólnotowa: np. Eucharystia). Jest nim Słowo Boże, gdzie jasno, czarno na białym widzę, że On do mnie mówi, gdy czasami nie słyszę Go (z różnych powodów – albo „nie chce”, albo coś mi przeszkadza itd.) w rozmowie z Nim. I kluczem jest moja wspólnota i ta kapłańska, i ta seminaryjna i ta przyjacielska (także ze świeckimi). Bo wiem, że Bóg we wspólnocie jest i mówi, czasami poważnie, czasami z humorem, czasami ironią. Dla kogoś może to być różaniec, koronka, litanie, muzyka kościelna czy cisza… Co jeśli te klucze nie działają na kogoś innego? Może trzeba je odświeżyć, zreperować…
Pozdrawiam, Dk. Damian +