Liturgia Słowa 6 niedzieli Wielkiego Postu:
Mk 11,1-10; Iz 50,4-7 Ps 22 Flp 2,6-11 Mk 14,1-15,47
Kościół od dzisiaj, od Niedzieli Palmowej, wkracza w drugi etap Wielkiego Postu, etap bezpośredniego przygotowania do Triduum Paschalnego. Triduum Paschalne to okres trwający od Mszy Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek do II Nieszporów Niedzieli Zmartwychwstania. Okres natomiast zaczynający się dzisiaj, to czas w którym patrzymy na ostatnie dni Jezusa na ziemi: (Wielki Poniedziałek) uczta w Betanii (zob. J 12,1-11), (Wielki Wtorek) zapowiedź zdrady Judasza i zaparcia się Piotr (zob. J 13,21-33.36-38), (Wielka Środa) zdrada Judasza (zob. Mt 26,14-25). One wprowadzają wierzących w przeżycie Paschy. W Niedziele Palmową wspominamy uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy na osiołku wśród rozradowanego tłumu krzyczącego Hosanna. We wprowadzeniu kapłan mówi: „Wspominając to zbawcze wydarzenie, z głęboką wiarą i pobożnością pójdźmy za Panem, abyśmy uczestnicząc w tajemnicy Jego krzyża, dostąpili udziału w zmartwychwstaniu i życiu” a w Ewangelii po poświęceniu palm usłyszmy: „Przyprowadzili więc ośle do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie” (por. Mk 11,7), właśnie chrześcijanie mają być jak osły, nie nierozumnie żyjąc i być upartym, ale dać się poprowadzić Jezusowi, którego ośle niosło na grzbiecie. Dać się poprowadzić ku tajemnicy Krzyża, tajemnicy mojego osobistego odkupienia i zbawienia. Dać się tak poprowadzić w zupełności, aby Bóg doprowadził mnie do zmartwychwstania i życia.
Jak już wspomniałem dzisiejsza Liturgia Słowa podprowadza nas bezpośrednio pod Triduum Paschalne. Słyszymy w pierwszym czytaniu słyszymy tzw. III pieśń o Cierpiącym słudze Jahwe, którą to później niektórzy Żydzi utożsamiali z opisem Mesjaszem. Ta pieśń mówi mi bardzo wiele, m.in. jak wiele przecierpiał dla mnie Jezus, żeby mnie odkupić z grzechu, ale i jak bardzo był uczniem, wręcz Sługą Ojca. Mówi mi także, ile ja mam jeszcze zrobić by być uczniem Boga Ojca, jak Jezus. Pan mówi: „Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść strudzonemu przez słowo krzepiące” (por. Iz 50,4a), Jezus był faktycznie Sługą mającym dar słowa. On sam jest Logosem – Słowem Ojca, dlatego w sposób najlepszy Objawia nam Go. Jezus też nigdy nie zasłaniał się wymówkami, że czegoś nie powie, ale zawsze, nie patrząc na swoje dobro i poważanie u ludzi, mówił całą prawdę. Ja jako chrześcijanin również muszę pokornie i odważnie Słowo Boga przyjmować i jeszcze mocniej o Nim świadczyć.
„Pan Bóg mnie wspiera, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz w wiem, że wstydu nie doznam” (por. Iz 50,7). W przeciwnościach mogę zawsze liczyć na Ojca, który mnie wspiera, dlatego nie mogę się załamywać. Bo „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (por. Rz 8, 31b). Jezus o tym wiedział, dlatego pozwolił z sobą, ze swoim ciałem zrobić, co człowiek chciał. Jego określają słowa: „podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem” (por. Iz 50,6), co potwierdza Psalm: „sfora psów mnie opadał, otoczyła mnie zgraja złoczyńców. Przebodli moje ręce i nogi, policzyć mogę wszystkie kości moje. Dzielą między siebie moje szaty i los rzucają o moją syknie” (por. Ps 22). Dzisiaj dziękuje Bogu Ojcu, za Jezusa, który przyszedł i mimo całego zła, oddał za mnie życie, za mój grzech, aby to ja miał życie!
Obraz Męki Jezusa jest obecny także w Ewangelii, którą dzisiaj stanowi Opis Męki Pańskiej wg św. Marka. Zawsze w tym opisie zadziwia mnie postawa Szymona Piotra, który mówi, podobnie jak reszta apostołów: „Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja (…) Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (por. Mk 14,30-31). A co zrobił, każdy wie. Zaparł się trzykrotnie Jezusa (zob. Mk 14,66-72). To jest piękny i wspaniały obraz grzeszności człowieka. Człowiek może wierzyć w siebie i swoje siły, ale prawda jest taka, jestem grzeszny i mogę zdradzić Jezusa w każdy sposób, fizycznie, psychicznie czy duchowo. Mogę popełnić nawet największy grzech, o którym według przysłowia nie śniło się nawet filozofom. Ale Jezus o tym wie, wie jaki jestem. „Jezus (…) dobrze wszystkich znał, (…) wiedział, co się kryje w człowieku” (por. J 2,24-25). Jego nie zadziwię niczym. On dla mnie zdecydował się „być posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (por. Flp 2,8). Jezus z miłości przyszedł na świat, aby na krzyżu złożyć za mnie ofiarę z siebie. Przyszedł, aby mnie odkupić, mnie grzesznika.
Piotr wiedział, że sam z tego dołku nie wyjdzie. Piękne opisuje to Ewangelista Łukasz dodając, że po trzecim zaparciu się Piotra „ Pan obrócił się i spojrzał na Piotra” (zob. Łk 22,61). Było to spojrzenie pełne miłości i wybaczenia, nie spojrzenie zawiedzenia. Później Ewangelista Jan przypomni nam dialog z nad jeziora Tyberiadzkiego (zob. J 21,15-19), w którym to trzykrotnie pytanie o miłość, niejako zmazuje winę Piotra. Są to pytania od Jezusa, który pomaga wyjść z dna Piotrowi. Wspomina też o tym św. Paweł: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.” (por. Flp 2,9-11). To wszystko dzięki Jego Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu. Ten czas Wielkiego Tygodnia, jest czasem popatrzenia na siebie, na ogromną Miłość Boga do człowieka wyrażającą się aż po Krzyż Jezusa, zobaczenie jak ja z Nią współpracuje, zobaczyć jak ją odrzucam przez grzech. O to proszę Boga na ten najbliższy czas, aby nie bał się stawać w prawdzie, bo „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (por. J 8,32).
Błogosławionej i utrudzonej niedzieli i czasu Wielkiego Tygodnia!