4 niedziela Wielkiego Postu – nie Barbi, nie AGD, więc kto?

on

Liturgia Słowa 4 niedzieli Wielkiego Postu:

Joz 5,9a.10-12 Ps 34 2 Kor 5,17-21 Łk 15,1-3.11-32

1 - Pismo ŚwięteDzisiaj Kościół przeżywa 4 niedziele Wielkiego Postu, zwaną w Kościele Laetare, tzn. Raduj się, co wyraża także kolor różowy używany w Liturgii. Radość ma wypływać z faktu upamiętniającego dzieło odkupienia i zbawienia człowieka, które dokonał Jezus. Łączy się ono z kolejnym tematem Wielkiego Postu, jakim jest właśnie Męka Pańska, w Liturgii właściwe obejmująca tylko Wielki Tydzień, ale także przejawiająca się w nabożeństwach: Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żali, kazań pasyjnych itp. Módlmy się o prawdziwą radość dla nas!

2 - Bóg wyzwalaW dzisiejszej Liturgii Słowa dominuje bardzo znana przypowieść o Synu Marnotrawnym albo jak jest ostatnio zwana o Miłosiernym Ojcu. Wstępem jednak do tej przypowieści dzisiaj pozostają słowa z pierwszego czytania: „I rzekł Pan do Jozuego: Dziś zrzuciłem z was hańbę egipską” (Joz 5,9a). Bóg objawia się Jozuemu w Ziemi Obiecanej. Tam przypomina w krótkim zdaniu całą historię wyjścia Izraelitów i pokazuje jak wiele im uczynił. Bóg wyprowadził ich z domu niewoli, z Egiptu. Izraelici zawsze żyli trochę w cieniu Egiptu, mieli kompleks swoich prześladowców. Naturalnym też była jakaś możliwość strachu przed podobnym losem. A Bóg jasno mówi, że dzisiaj, w Ziemi Obiecanej, przez wszystkie doświadczenia tak Bóg zadziałał, że daje Izraelitom wolność. Nie są niewolnikami. Dzisiaj stają się wolnymi. Bóg miał cierpliwość do Izraelitów. Potrzebowali dużo czasu, dużo wydarzeń i prób doszli do tego momentu, wyzwolenia. Bóg ma także cierpliwość wobec każdego z nas. On doskonale wie, że wielokrotnie wpadamy w różne głupoty, czasami wracamy z chęcią do naszych przyzwyczajeń, grzechów. Ale On z nas nie rezygnuje. On cały czas na nas czeka!

3 - wolnośćIzrael wiele przeszedł, tak jak dzisiejszy syn marnotrawny w Ewangelii. Czytamy o nim: „Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał (…) Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca” (Łk 15,13-16.18). Ten syn ma bujną historię życia. Od bogactwa do biedy, od pełni cywilizacji do chlewu świń, od bycia człowiekiem do zezwierzęcenia. Podjął decyzję, że opuści ojca, że będzie żył na własną rękę. Jego decyzja, jak widzimy, okazała się błędna. Chyba łatwo nam, chrześcijanom, odnaleźć się przy tym synu. Kto z nas nie opuszczał Boga i dalej nie opuszcza. Mamy jako ludzie taką kiepską wadę. Musimy spróbować na własną rękę, żeby się czegoś dowiedzieć, żeby się nauczyć. Odejdziemy od Boga, wpadamy w różne grzechy, niby po to, aby się nauczyć. Ale już u początku nasze myślenie wygląda na złe – próbować coś bez Ojca, jak ten syn. Kto próbuje żyć bez Boga, ten dzisiaj umiera.

4 - pocieszanie siebieMamy wielu takich katolików, którzy kulturalnie mówiąc nie narzucają się Bogu. W niedzielę do Kościoła, może czasami się jakąś niedzielę opuści, czasami zapomni o porannej czy wieczornej modlitwie, sakramenty to już rzadkość, zwłaszcza spowiedź. Wybiera się luksus swojego domowego fotela, pilota czy komputera albo telefonu, zamyka się na relację. Udajemy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, powtarzając sobie, że nie jest z nami jeszcze tak źle. Przecież nikogo nie zabijamy, nie krzywdzimy, nie okradamy. I tak właśnie umiera to co najważniejsze w nas. Nie przykazania, ale żywa więź z Bogiem. Ten syn marnotrawny zostawił Ojca, odstawił go niczym zużyty sprzęt w kąt i poszedł w swoją stronę. Ojciec zrobił swoje, dał kasę i majątek. Nie liczy się relacja z nim. Bóg chce z nami prawdziwej relacji. Chce nas, nie jak lalkę Barbi, nie jak sprzęt AGD, ale jak żywą osobę.

5 - Bóg czeka na czlowiekaDlatego tak bardzo na nas czeka. Czytamy w Ewangelii: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20b). Zazwyczaj jak na kogoś czekamy w domu to chodzimy po domu, woda już się w czajniku grzeje, herbata przygotowana, filiżanki na stole i my sami kręcimy się po domu, a nasze zasłony chodzą szybciej niż wycieraczki w aucie. Tak bardzo i na nas Bóg czeka jak czeka dzisiaj Ojciec na swojego syna. Tak bardzo i nas Bóg ceni, kocha, że wybiega po nas, płacze za nami i rzuca się nam na szyję, gdy już jesteśmy. Wcale nam nie wypomina nic a nic, ale traktuje nas z miłością, szacunkiem i troską. Często boimy się do czegoś przyznać, bo boimy się reakcji drugiej osoby. Dzisiaj Bóg nam pokazuje, że pomimo naszych dziwnych dróg życia, naszych odejść i rozrzutności życia, Bóg na nas czeka, aż do Niego wrócimy. W żaden sposób na to nikt nie zasłużył. Ale Bóg taki jest i koniec. Boże, dziękuję Ci, że masz do mnie taką cierpliwość i tak na mnie czekasz! Dziękuję Ci, że na mnie nie krzyczysz, ale tulisz mnie jak najukochańsze dziecko! A co Pan Bóg dzisiaj szepcze do Twojego serca? Co dzisiaj Tobie mówi?

Dużo owocnego wysiłku w czasie Wielkiego Postu! +

2 thoughts on “4 niedziela Wielkiego Postu – nie Barbi, nie AGD, więc kto?

  1. Piękna refleksja!
    Myślę, że to oczekiwanie Ojca na Syna ma w sobie pełnię czułości.
    My błądzimy, upadamy…odchodzimy a On – Bóg stale ten sam!
    Wierny, czekający, miłosierny, niezastąpiony w swej Miłości.
    I uczmy się przeżywać każdą chwile, trzymając Go za dłoń..
    a nasze życie będzie rozkwitać…będzie blaskiem Jego Miłości…
    bo kto żyje bez Boga, nie ma prawdziwego życia.
    Niech nasze serce przepełnia wdzięczność.
    Bogu chwała na wieki wieków. Amen

  2. Bóg mówi mi, że czeka, że jest, że On przejmuje inicjatywę i mam się nie bać pozwolić Mu przyjść. On wybiega na spotkanie ze mną, przytula mnie, troszczy się. Czemu, więc ja boje się o jutro, o sprawdzian z matmy, o autobus, który może znów się spóźni? Przecież mój Tata, tak czuły, kochający zatroszczy się o mnie i ze wszystkiego może wyprowadzić dobro, z każdej sytuacji. On, który jest tak bardzo, moglibysmy powiedzieć, naiwnie cierpliwy. Lecz Bóg nie jest naiwny, On kocha taką miłością, której my nie ogarniemy, nie mamy jej do czego porwonać, bo Ona jest doskonała. A miłość cierpliwa jest. Jezus uczy mnie cierpliwości, miłosierdzia. Wiem, że zawsze będzie o mnie walczył <3

Skomentuj G ;) Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *