23 niedziela zwykła

on

Liturgia Słowa 23 niedzieli zwykłej:

Ez 33,7-9; Ps 95; Rz 13,8-10; Mt 18,15-20

          Przez tydzień, który minął byłem w WSD na dyżurze. Czytałem już to słowo w piątek, dając czas Duchowi Świętemu by mnie natchnął, pokazał co chce mi dzisiaj powiedzieć, nad czym powinienem się zastanowić… Dzisiejsza Liturgia Słowa stawia przed nami obraz Starotestamentalnego Prawa, wypowiedzianego przez Pana. Cenna jest w tym i samo nazwanie tej mowy: „Obowiązek upominania”. To słowo obowiązek dzisiaj szczególnie kojarzy nam się źle, z czymś wbrew naszej woli, coś co musimy spełnić. Mało kto, w tym i mi się zdarza traktować obowiązki jako coś narzuconego. Ten obowiązek przychodzi nam jednak o tyle łatwo, ponieważ dziś łatwo jest się nad kimś pastwić, wyszydzić kogoś, wytknąć go palcem… Jednak Bóg dziś po raz kolejny przypomina mi o innym upomnieniu, do jakiego jesteśmy zobowiązani. Tym upomnieniem jest „upomnienie miłości”.
          Miłość, to wyróżnik chrześcijan. Już od początku chrześcijaństwa poganie mówili o chrześcijanach: „Patrzcie jak oni się miłują”. Miłość dla wielu dziś to puste słowo, bardzo spłycone, związane z doświadczeniami emocjonalnymi. Bóg przypomina nam o innym obrazie miłości, o miłości altruistycznej, takiej która pozwala sama na zrezygnowanie z samego siebie. Pismo Święte przypomina: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (por. 1 J 4, 7-8). Taka miłość ma nas wszystkich wyróżniać, taką jak mówi św. Paweł: „wszyscy jesteśmy sobie dłużni” (por. Rz 13,8), obojętnie czy jest się klerykiem, ministrantem, osobą stojącą w pierwszym rzędzie, pod chórem, za drzwiami Kościoła lub w ogóle poza nim… Taka miłość jest właśnie: „doskonałym wypełnieniem Prawa” (por. Rz 13,10), gdyż przykazanie miłości jest największym przykazaniem Nowego Prawa…
          Dzisiaj Jezus także przypomina w Ewangelii o braterskim upomnieniu, można wręcz powiedzieć, że powtarza za prorokiem Ezehielem, doskonale wyjaśniając jego zasady: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch lub trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (por. Mt 18,15-17). Upomnienie nie jest po to by człowieka zgnębić, ale po to by mu pomóc. Widzimy to i dostrzegamy w codziennym życiu, np. gdy jakakolwiek mama mówi do swego dziecka, żeby nie dotykał gorącego czajnika bo się poparzy, a ono dotyka, później mu zwraca uwagę, żeby tego więcej nie robić. Dlaczego to robi? Bo go kocha… Tak samo powinno się postępować w życiu, podejść i powiedzieć komuś kogo nie lubimy, u którego coś nam nie odpowiada, lub gdy robi coś złego, podejść i powiedzieć co jest nie tak. Nie można jednak iść i powiedzieć w roli wyższej osoby, która karci, lecz podejść z miłością…
          Powiedzenie komuś upomnienia to nasz obowiązek, bo gdy ktoś nas nie upomina, a widzi, że źle robimy, tak samo i my to znak, że nam nie zależy na osobie która coś złego robi, to znak, że nie kochamy jej po chrześcijańsku i wtedy nasz brat umiera „z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie – mówi Pan” (por. Ez 33, 8). Ale zacząć trzeba najpierw w 4 oczy, nie obmawiać kogoś za plecami, co dzisiaj także jest często spotykane. Mówi się o kimś źle, a później się do niego jeszcze uśmiechamy, uważając, że jest wszystko w porządku… Najpierw sam na sam, później z kimś na koniec wobec starszych, gdy to nie pomaga mamy sumienie czyste; dziś często się spotyka także opuszczanie albo pierwszego i drugiego kroku i przechodzi od razu do trzeciego, albo kończy na pierwszym. Tylko, że Jezus wzywa i przypomina o 3 krokach, które są podstawowe…
          Upomnienie trzeba też umieć przyjąć, bo tak samo i my jesteśmy grzeszni, ale to dziś w szczególności zanika. Widzę to także po sobie; ciężko jest przyjąć upomnienie, bo traktuje się je od razu jako atak na mnie, nie jako wyraz odpowiedzialności za siebie nawzajem… W jakiej postawie odnajdujesz dziś siebie? Co Bóg mówi dzisiaj szczególnie do Ciebie?
          Błogosławionej niedzieli!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *